Uwaga będzie długo ;)
Mąż mi ostatnio
powiedział, że ja to trochę wariatka jestem, bo “prędzej Ci się to wszystko
popsuje niż to zużyjesz”. No prawda, nie da się ukryć. Ale ja to lubię mieć z
czego wybierać, a nie że narzucone coś z góry, no i trzeba się dostosować.
Zwykłymi lakierami jak malowałam, to też zasobną kolekcję zawsze miałam :D
Ale do rzeczy.
Aktualnie w swojej
kolekcji posiadam
50 lakierów hybrydowych (i kilka sztuk jeszcze jest w drodze)
wśród których są lakiery dostępne w Polsce, jak również lakiery, które przyleciały
do mnie prosto z Chin, a zostały zakupione na Aliexpress (moje ostatnio lekkie
uzależnienie, listonosz to mnie już chyba pomału ma dość - a to dopiero
początek;))
Od czego zaczynałam?
Kurcze nie pamiętam kiedy
to było, ale już dawno (ok. 3 lata temu na pewno) pewnego wieczoru postanowiłam
kupić zestaw startowy do wykonania manicure hybrydowego. Niewiele myśląc
odpaliłam Allegro, wpisałam w wyszukiwarce “zestaw startowy do hybryd” i oto
oczętom mym ukazała się spora lista tańszych/droższych, o mniejszej/większej ilości elementów
zestawów. Który tu wybrać. Niewiele myśląc wzięłam chyba jeden z pierwszych na
liście. Co zawierał? Podstawowe rzeczy: lampa UV, primer, baza&top w
jednym, aceton, cleaner, waciki bezpyłowe, 4 lakiery hybrydowe-kolor do wyboru
(wybrałam wtedy beżowy, czerwony, miętowy z drobinkami i fioletowy z
drobinkami) Zestaw ten był firmy EM Nail Professional. Zamówiłam. W między
czasie w internetach poczytałam co, jak i w jakiej kolejności robić. Gdyby ktoś
potrzebował tutaj krótka instrukcja. Przyszła paczka. Szybsze bicie serca
podczas odpakowywania. Wszystko jest jak w zamówieniu. Pora przetestować. Było
już późno i ciemno, ale to nic, trzeba przetestować. Ochoczo zabrałam się za
robótkę. Wybrałam najjaśniejszy kolor i pomalowałam pazurki. No pierwsze
wrażenie: nie wyszło źle. Poszłam spać. Rano jak zobaczyłam moje palce..o matko
z córką:P skórki zalane, lakier prześwituje, cążki w rękę i jakoś
doprowadziłam je szybko do ładu i składu. Dobrze, że kolor był taki naturalny,
to nie rzucało się to tak w oczy. Dobra pierwsze koty za płoty myślę, następnym razem na pewno będzie lepiej;) Po 2 tygodniach (odziwo tyle mi się to ‘cudo’ trzymało) nadszedł czas na zmianę
mani i poszalałam z kolorem fioletowym. Och nie był to trafny wybór, oj nie.
Skórki mniej zalane, ale efekt końcowy nie zadowalał mnie ani trochę.
Zniechęcona zmyłam szybko to co powstało, pomalowałam paznokcie zwykłym
lakierem i poszłam spać. Przez kilka dni myślałam co robię źle, że efekt jest
taki marny, przecież zwykłymi lakierami zawsze wychodziło mi malowanie super.
Zrobiłam zatem podejście numer 3, jednak tym razem zabrałam się za malowanie
paznokci u nóg. Wyszło jak wyszło-było lepiej niż na rękach, ale wciąż nie było
tego wow. Stwierdziłam, że hybrydy jednak nie dla mnie i zestaw poszedł w kąt,
a ja uzupełniałam dalej kolekcję zwykłych lakierów. Z czasem o zestawie
zupełnie zapomniałam. Wpadł mi on znowu
w ręce w zeszłym roku podczas przeprowadzki. Myślę sobie a wezmę, może się
kiedyś jednak przyda. Był to czas, kiedy akurat nosiłam na paznokciach
żele (zrobiłam pierwszy raz na swój ślub
i później przez pół roku uzupełniałam, bo szkoda mi było tak tylko na raz
założyć) i bardzo mi się spodobało jak fajnie jest mieć lakier na paznokciach dłużej
niż 5 dni (tyle zazwyczaj wytrzymywał u mnie zwykły lakier). No i tak sobie ten
zestaw leżał w kącie, aż w końcu któregoś pięknego dnia zrobiłam kolejne
podejście. Jakież było moje zdziwienie, gdy po skończeniu robienia paznokci
byłam w miarę zadowolona z efektu końcowego:) Chciałoby się żec: NO
NARESZCIE. Co okazało się kluczem do sukcesu? Dobre oświetlenie. Tak właśnie
oświetlenie. Bo gdy odpowiednio oświetlamy paznokcie, to widzimy wszelkie
niedociągnięcia oraz wyjeżdżanie na skórki, a wtedy łatwiej nam osiągnąć
zamierzony cel.
Gdy już okazało się, że jednak coś ze mnie może być w kwestii
manicure hybrydowego postanowiłam powiększyć swoją kolekcję. Jak pomyślałam tak
też zrobiłam. Wtedy w mojej kolekcji pojawiły się produktu Cosmetics Zone.
Bardzo przyjemnie się na nich pracuje. Pewnego dnia umyślałam sobie, że chcę
neonowy koralowy kolor na paznokciach i wtedy w mojej kolekcji pojawił się
lakier firmy Semilac. Jest to jak dotąd mój jedyny produkt z tej firmy. Z
czasem kolekcja powiększyła się też o lakiery takich firm jak: Neonail, Silcare,
Indigo czy Claresa.
Wtedy nastały wakacje i jakimś przypadkiem trafiłam na
facebooku na grupę paznokciową zakupów na Aliexpress. O zgrozo. Od sierpnia na
mojej liście jest już 85 przesyłek, z czego większość to produkty do
paznokci-począwszy od lakierów (teraz większa część moich zbiorów
kolorystycznych to chińskie lakiery-stosuję je tylko na sobie i na własne
ryzyko), poprzez różnego rodzaju pyłki (holo, neonowe, świecące w ciemności)
skończywszy na przeróżnych naklejkach wodnych, stemplach i płytkach do
stemplowania.
Normalnie przepadłam. A dziewczyny na grupie wciąż jakieś cuda
pokazują i okazuje się, że jest to też mi akurat potrzebne;) Pomału
staje się to już uzależnieniem, które zaczęło przenosić się też na sferę
makijażową (ale o tym w innym poście będzie).
Pomimo, iż moja kolekcja jest już
spora (aż za bardzo jak na osobę, która
robi hybrydy tylko sobie) to wciąż są kolory, których w kolekcji brakuje i ich
niedobór uzupełnić należy;) Jest to przy okazji dobry powód do zakupu i
przetestowania różnych innych firm, a wybór mamy coraz to większy i większy. A
im więcej firm w kolekcji lakierów, tym więcej okazji do napisania posta ;)
Długo wyszło, ale
ostrzegałam, że długo będzie;) Osobom, które wytrwały do końca gratuluję
wytrwałości i dziękuję.
1 komentarze
Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMiło mi bardzo, że tu jesteś. Zapraszam do komentowania i wyrażania swoich opinii. Jeśli Ci się spodobało, pozostań na dłużej.