Obsługiwane przez usługę Blogger.
  • Strona główna
  • O autorce
  • Beauty
    • pielęgnacja
    • recenzje
    • paznokcie
    • denko
    • beautybox
  • Lifestyle
    • inspiracje
    • diy
    • haul
    • zapachy
  • Po mojemu
    • pomyślane
    • plenerowo
  • Inne
    • Aliexpress
    • Blogmas
  • Kontakt
Facebook Instagram

           ...  oczami Czarnej Kretki


Witajcie.
Lipiec mija nieubłaganie. Początkiem tygodnia trafiło w moje ręce lipcowe pudełko shinyBox Pool Party. Co tym razem znalazło się w środku, po świetniej czerwcowej edycji? Wszystkiego dowiecie się poniżej. Zapraszam.

Na początek hit pudełka, który był już wcześniej przez ShinyBox ujawniony

KUESHI, ŻEL ALOESOWY GEL ALOE VERA PURE 99%
produkt pełnowymiarowy, cena: 45,00 zł za 250 ml

zadaniem żelu z aloesu jest utrzymywanie stałego nawilżenia i zapobieganie przesuszaniu i podrażnianiu skóry, jednocześnie zapewniając jej gładkość i przywracając elastyczność. Bardzo dobrze sprawdza się przy opatrywaniu ran, siniaków oraz różnego typu uszkodzeń skóry. Jest niezwykle pomocny przy ukąszeniach owadów (pchły, kleszcze, komary itp.). Pozyskiwany jest z wnętrza aloesu z naturalnych upraw ekologicznych. Jego użytkowanie daje multum korzyści, do których należą przede wszystkim:
  • nawilżenie- poprzez zwiększenie wchłaniania wody na poziomie komórek nabłonkowych,
  • regeneracja - zwiększa możliwość naturalnej regeneracji skóry poprzez jej działanie oczyszczające i nawilżające. wytwarzanie nowych komórek stymuluje działanie naturalnych składników odżywczych takich jak: sole mineralne, witaminy, aminokwasy i enzymy,
  • dezynfekcja - ma działanie antybakteryjne.
Żelu aloesowego można używać również przy opuchliźnie spowodowanej przez opryszczkę czy poparzenia.

Po toniku tej firmy, który był w poprzednim pudełku, ta marka przypadła mi do gustu. Żel aloesowy, jak zapewnia producent, ma wielozadaniowe zastosowanie. Ja w pierwszej kolejności wykorzystam go na siniaka, którego nabawiłam się na przedramieniu. zobaczymy jak sobie z nim poradzi.


SYOSS, SZAMPON DO WŁOSÓW HAIR RECONSTRUCTION Z LINII SALONPLEX
produkt pełnowymiarowy, cena: 11,49 zł za 500 ml

Zadaniem tego produktu jest odbudowa wiązań we włosach. Jest to innowacja stworzona w kierunku włosów zniszczonych przez zabiegi chemiczne i uszkodzenia mechaniczne. Profesjonalna technologia SALONPLEX odtwarza miliony uszkodzonych wiązań we włosach dla zregenerowanych włosów wyglądających jak nowe. Szampon uzupełnia ubytki struktury włosa od środka orz zamyka i chroni włókno włosa od wewnątrz dla długotrwałych efektów przy regularnym stosowaniu. Formuły SYOSS są współtworzone i testowane przez fryzjerów.

Ostatnio dużo szamponów w boxach, jednak były to produkty w rozmiarach travel size. W tym przypadku mamy produkt pełnowymiarowy. Kiedyś tam na początku, jak marka weszła do drogerii, miałam jakiś szampon od nich i nawet całkiem nieźle się spisywał. Zobaczymy jak będzie z tym. Pierwsze  użycie bardzo pozytywne wrażenia zostawiło.


Produkt wymienny 1 z 2 CATRICE

1. ŻELOWY LAKIER ICONAILS
produkt pełnowymiarowy, cena: 10,99 zł za 10,5 ml

Produkt utrzymuje się aż 7 dni bez lakieru nawierzchniowego! Innowacyjna formuła lakieru do paznokci zapewnia idealnie żelowe, błyszczące wykończenie oraz maksymalną długotrwałość. Technologia GLOSS SEAL'RTM sprawia, że lakier gwarantuje zjawiskowy połysk, a zawarty w nim kompleks ochronny sprawia, że formuła jest wytrzymała i zapobiega odpryskiwaniu nawet do 7 dni! Dodatkowo lakier ten wzbogacony jest o olej acai, który zapewnia paznokciom naturalną pielęgnację nadając im intensywny kolor o wysokim połysku. Luksusowe opakowanie jest wyjątkowo praktyczne - wąska, okrągła zakrętka z profesjonalnym pędzelkiem umożliwia łatwą i precyzyjną aplikację.

2. MASKARA EFEKT SZTUCZNYCH RZĘS GLAM&DOLL
produkt pełnowymiarowy, cena: 16,99 zł za 9,5 ml

Tusz do rzęs posiada głęboko czarną  formułę, która zwielokrotnia rzęsy dla uzyskania efektu sztucznych rzęs. Podkręcona silikonowa szczoteczka uchwyci każdą rzęsę i delikatnie ją uniesie, zapewniając jednocześnie rozdzielenie bez sklejania i grudek.

W moim boxie wylądował lakier do paznokci. W sumie nie wiem czy się cieszyć czy nie. Z jednej strony mascare już w swojej kolekcji mam (czeka na swoją kolej) a z drugiej lakierów zwykłych używam sporadycznie, bo robię sobie hybrydy. W okresie przerwy od hybryd użyję, zobaczymy ile dni wytrzyma na paznokciach, bo w obiecane 7 to ja nie wierzę.


JOKO, BAZA POD MAKIJAŻ SMOOTH YOUR FACE
produkt pełnowymiarowy, cena: 22,99 zł za 15 ml

Beztłuszczowa silikonowa baza od makijaż błyskawicznie wygładza i odżywia skórę, tuszuje drobne niedoskonałości skóry, ujednolica jej koloryt. Przedłuża trwałość makijażu nie wysuszając delikatnej skóry twarzy. Doskonale matuje, dzięki zawartym w składzie silikonowym polimerom. Sprawdza się w ekstremalnych warunkach, również samodzielnie, bez podkładu. Przeznaczona do każdego typu skóry, nie ściąga i nie wysusza.

Bazy  używam raczej na większe wyjścia. Na co dzień wystarcza mi w tej roli  krem. Ale z ciekawości użyję w życiu codziennym.Może akurat mnie urzeknie i zostanie ze mną na dłużej i nie tylko od większego wyjścia.


ŚWIT, ANTYBAKTERYJNY ŻEL DO RĄK CLEANHANDS
produkt pełnowymiarowy, cena: 3,29 zł za 30 ml

Żel o działaniu odświeżającym, działa antybakteryjnie. Działa bez użycia wody. Lekka konsystencja sprawia, że preparat łatwo się rozprowadza i błyskawicznie wchłania, pozostawiając na skórze uczucie przyjemnego odświeżenia. składniki aktywne o właściwościach pielęgnacyjnych nawilżają i odżywiają oraz zapobiegają nadmiernemu wysuszaniu dłoni. Ekstrakt z jagód acai działa łagodząco na podrażnienia i mikrouszkodzenia skóry.

Taki produkt, zwłaszcza latem, to niezbędnik w podróży, jak i w torebce na co dzień. Niewielka ilość wystarczy, aby odświeżyć ręce w upalne dni. Bardzo lubię tego typu żele, na pewno szybko wykończę.


VIPERA HAMSTER, KOSMETYK DO MAKIJAŻU 1 Z 3
produkt pełnowymiarowy, cena: 9,50 zł - 13,60 zł za sztukę

System magnetyczny Hamster zapewnia idealną fuzje kosmetyków do makijażu w spionizowanej formie. W bardzo łatwy sposób można utworzyć własny zestaw kolorystyczny spośród szerokiej gamy róży w kremie, szminek i błyszczyków do ust. Produkty oparte na pielęgnacyjnych recepturach zaspokoją gusta wymagających kobiet. Nowatorskie rozwiązania zastosowane w łączeniu pojedynczych kosmetyków w zgrabny zestaw gwarantują bezproblemową wymianę produktów lub kolorów na inne lub nowe. Pojedyncze kosmetyki również doskonale się sprawdzają, na przykład w podróży, ponieważ każdy produkt jest chroniony przez magnetyczne wieczko. W zestawie znajdują się wymiennie: róż do policzków, błyszczyk do ust lub szminka.Mix kolorów.

Produkt Vipera znajdujemy w boxie w małej czarnej logowanej reklamóweczce. Mi trafił się róż w kremie Blush-Soft-Touch odcień nr RR17. Ładny róż, pasujący raczej do wszystkich karnacji. W środku znajdujemy również broszurę z produktami. Co przykuło moja uwagę, w sposób negatywny, to to, że broszura ta jest w języku angielskim. Poprawcie mnie, jeśli się mylę, ale Vipera to marka polska, więc dlaczego na polski rynek puszcza broszurę w języku angielskim? Rozumiem, jakby była w polskim i angielskim, ale tylko angielskim, to trochę słabo. Niby nie ma tam nic skomplikowanego, jednak uważam, że skoro jesteśmy w Polsce, firma jest krajowa, to i broszury reklamowe dla obywateli polskich powinny być w języku polskim.


EFEKTIMA, PEELING + MASKA DO STÓP
produkt pełnowymiarowy, cena: 2,56 zł za 2 x 7 ml

Peeling do stóp
Kremowy peeling stworzony dla nowoczesnych kobiet. Działa szybko i skutecznie, bez konieczności przeprowadzania żmudnych i czasochłonnych zabiegów. Dzięki precyzyjnemu połączeniu kwasu migdałowego, kwasu mlekowego oraz oleju sojowego, który zawiera również witaminę E, preparat działa błyskawicznie, przywraca stopom ich zdrowy wygląd pozostawiając skórę miękką i gładką. Peeling reguluje odnowę komórkową, złuszczając wierzchnie warstwy naskórka (zrogowacenia), przywraca zniszczonym stopom odpowiedni poziom nawilżenia sprawiając, że skóra pozostaje intensywnie wygładzona, miękka i miła w dotyku.

Maska do stóp
Dzięki precyzyjnemu połączeniu gliceryn, mocznika, parafiny, wyciągu z bergamotki, masła Shea oraz Dermosoft Decalast działanie maski jest silne i długotrwałe. Intensywnie zmiękcza i dogłębnie nawilża. Jest doskonałym preparatem na przesuszoną i zrogowaciałą skórę stóp. Po jej zastosowaniu popękana skóra na piętach staje się wygładzona, miękka i miła w dotyku. Ponadto posiada działanie bakteriobójcze i przeciwgrzybiczne. Jest także ukojeniem dla przemęczonych i bolących stóp.

Dwuetapowy zabieg do stóp, który z chęcią użyję. Latem wystawiamy często stopy na światło dzienne, należy zatem o nie szczególnie zadbać. Nie ma nic gorszego niż suche, zrogowaciałe stopy w sandałach.

Produkty wymienne 1 z 3 

1. VIRTUAL, CIEŃ DO POWIEK I LOVE IT!
produkt pełnowymiarowy, cena: 18,50 zł za sztukę

Delikatna i trwała formuła pozwoli wyczarować fantastyczne efekty: zarówno matowe, połyskujące i metaliczne. Cienie doskonale spisują się przy aplikacji, nie pylą i nie osypują się. Kolory z łatwością można rozcierać i łączyć ze sobą. Pigmentacja jet na wysokim poziomie, a poziom nasycenia można swobodnie stopniować w zależności od upodobań. Mix kolorów.

2. JOKO, CIEŃ DO POWIEK BURLESQUE
produkt pełnowymiarowy, cena: 4,99 zł za sztukę

Cień do powiek z kolekcji Burlesque to wysoko napigmentowany kosmetyk do makijażu oczu. Produkt posiada wyjątkowo wysoką pigmentację koloru oraz doskonałe krycie. Cienie dają połysk i pięknie odbijają światło. Dodatkowo łatwo się aplikują i rozcierają, dodatkowo mogą być stosowane zarówno na sucho jak i na mokro. Produkt nie blednie na powiece, nie zbiera się w załamaniu oraz nie osypuje się . Mix kolorów.

3. VIRTUAL, CIEŃ DO POWIEK MONO
produkt pełnowymiarowy, cena: 9,40 zł za sztukę

Miękkie i jedwabiste w dotyku cienie pielęgnują delikatną skórę powiek, dzięki zawartości protein jedwabiu oraz mikki. Bardzo łatwo aplikują się, a dzięki swojej długotrwałej formule, zostaną nienaruszone nawet podczas upalnych dni. Rewelacyjna pigmentacja pozwala na stworzenie wakacyjnych makijaży, zgodnych z obecnymi trendami.

W pudełku powinien się znaleźć jeden z tych trzech produktów. Czemu piszę, że powinien? Bo w moim pudełku tego zabrakło. Pierwszy raz od października (wtedy zakupiłam pierwsze pudełko) zdarzyła mi się sytuacja, że któregoś z produktów zabrakło. No cóż, widocznie ich przeoczenie.


W boxie znalazł się również dodatek dla mężczyzn, o którym nie wspomniano w rozpisce z produktami, wraz z kodem rabatowym 35% na zakupy w e-sklepie. (kod: MANFOOTrabat352017 ważny do 30.09.2017r.)

MANFOOT, ANTYPERSPIRUJĄCY ODŻYWCZY KREM DO STÓP STWORZONY DLA MĘŻCZYZN
próbka 2 ml

Zmniejsza potliwość stóp , odświeża i redukuje zapach potu, odżywia i pielęgnuje skórę, pomaga utrzymać właściwą higienę stóp.

Będzie to pierwsza typowo męska rzecz, którą mój ślubny użyje z pudełek beauty. Zawsze zużywa ze mną szampony i żele pod prysznic, a teraz dostanie coś tylko dla siebie.

W lipcowym ShinyBoxie znalazła się nowość. Broszurka z rozpiską produktów, które znalazły się w boxie, została zastąpiona magazynem ShinyMag. Poza informacjami o markach i produktach z lipcowego pudełka, znajdziemy w nim również tajniki świetnej figury, nowości kosmetyczne oraz o czym należy pamiętać podczas letniego szaleństwa. Zmiana bardzo na plus. Jak dla mnie może zostać już na stałe.


I to cała zawartość lipcowego pudełka ShinyBox Pool Party. Za 49 złotych dostajemy pudełko warte ok. 106 zł (takie było moje bez cienia). Zawartość pudełka przewyższa jego cenę, jednak na pewno znajdą się tacy, co będą narzekać, że jest  ono słabe. Mi osobiście zawartość podeszła i poza lakierem, który musi poczekać do zimy, wszystko się zużyje.

A Wam jak się podoba lipcowe pudełko ShinyBox Pool Party? Któryś z produktów Was szczególnie zainteresował? A może używałyście któryś z nich i możecie coś więcej o nim powiedzieć?
💋
Share
Tweet
Pin
Share
8 komentarze

Witajcie.
Lato w pełni. Przyznam, że jakoś w tym roku źle znoszę te upały - starzeje się 😉  Nic mi się nie chce, nie mogę się zmobilizować do działania (mam takie zaległości, że szok). Ale trzeba się cieszyć ciepłem, póki jest, bo sierpień za rogiem, a potem to już z górki i jesień.

Czerwcowa Liferia, która zawitała do mnie ponad 2 tygodnie temu (pisałam wyżej, że mam zaległości) wypełniona jest aż po brzegi (i to dosłownie, bo się nie domykała) kosmetykami, które maja sprawić, że chętniej zadbamy o siebie latem i poczujemy się jeszcze bardziej zrelaksowane i wypoczęte. Sprawdźmy zatem, co takiego kryje się w boxie.

Tym razem Liferia zabiera nas w podroż do 3 krajów. Na początek gorące Włochy i 2 produkty.




NABLA MATOWA SZMINKA DIVA CRIME, ODCIEŃ OMBRE ROSE
produkt pełnowymiarowy, pojemność: 4,2 g, cena: 55 zł

Matowa szminka o długotrwałej, lecz lekkiej formule, dzięki której nawilża i regeneruje usta. Nie zawiera silikonów ani parabenów i jest odpowiednia dla wegan.

O produktach słyszałam i czytała wiele pozytywnych opinii. Jednak do tej pory nie miałam styczności z tą marką. Fajnie, że Liferia dała możliwość przetestowania jednego z ich produktów. Szminka Diva Crime mimo, że o standardowej pojemności, zamknięta jest w malutkim opakowaniu zamykanym na klik. Jest ono metalowe o grafitowym odcieniu. Jeżeli chodzi o kolor szminki, w każdym z pudełek był ten sam odcień, co jest bardzo dobrym rozwiązaniem, za to dla zespołu Liferii duży plus. Ombre Rose to fajny nudziak idealny na co dzień. Jej trwałość nie jest porażająca, no ale też nie jest to formuła zastygająca, więc wiadomo, że się będzie zjadać.



IDEA TOSCANA, NATURALNY SZAMPON DO WŁOSÓW
travel size, pojemność: 50ml, cena: 13 zł

Innowacyjna mieszanka łagodnych składników aktywnych zawartych w naturanym szamponie do włosów usuwa zanieczyszczenia nagromadzone na włosach nie uszkadzając ich delikatnej struktury. Szampon przeznaczony do codziennego używania. Odpowiedni nawet do wlosów suchych, kruchych i łamliwych.

Marka zupełnie mi nie znana. Zobaczymy jak się spisze. Pojemność niewielka, więc nawet jeżeli się moje włosy z nim nie polubią, to nie będzie żal.

W dalszą podroż udajemy się do Anglii. Tam czekają na nas 2 ciekawe produkty.



SKIN DRENCH, KREM NA NOC
produkt pełnowymiarowy, pojemność: 50 ml, cena: 120 zł

Ten regenerujący krem na noc koi, wzmacnia i zapewnia skórze odpowiedni poziom nawilżenia. Dzieki zawartości witaminy E oraz kiełkom pieprzycy siewnej staowi doskonałą ochronę przed wolnymi rodnikami.

Pierwszy raz stycznośc z produktem tej marki. Kremów na dzień mam zapas, a na noc akurat mi się kończył, więc ucieszyłam si,ę z tego kremu. Moja cera zareagowała na niego dobrze, zobaczymy jak sie będzie spisywał przy dłuższym stosowaniu.



Jeden z 2 produktów:

1. LAB 5033, PEELING DO CIAŁA
produkt pełnowymiarowy, pojemność: 200 ml, cena: 40 zł

Dzięki minerałom z morza martwego redukuje wszelkie podrażnienia i koi skórę, a zawarta w peelingu witamina C nadaje blasku i rozjaświetla. Wmasuj niewielką ilość okrężnymi ruchami w wilgotną skórę, a nastepnie zmyj ciepła wodą.

2. NSPA, SERUM ROZŚWIETLAJĄCE
produkt pełnowymiarowy, pojemność: 50 ml, cena: 30 zł

Srum może być stosowane jako krem, baza, rozświetlacz, ale świetnie spisze się także w połączniu z podkładem czy kremem BB. Dzięki zawartej w produkcie witaminie E, żenszeniowi i olejkowi neroli skóra jest nawilżona, rozświetlona i wygląda na wypoczętą.


Pierwszy raz w pudełku Liferii zdarzyło się, że była mozliwość trafienia na jeden z dwóch produktów. Jednak w tym przypadku "losowość" była wiadoma: soby, które miały możliwość testowania kwietniowego pudełka, w którym było już to serum, dostawały peeling, a nowi klienci serum.
Ja już od dłuższgo czasu zamawiam boxy, więc trafił mi sie peeling. Bardzo się z nim polubiłam: pachnie obłędnie (przypomina mi to zapach jakichś perfum, jednak nie mogę skojarzyć których), małoinwazyjnie aczkolwiek skutecznie złuszcza martwy naskórek, po jego użyciu skóra jest przyjemnie gładka w dotyku oraz nawilżona.

Na koniec wracamy do kraju, gdzie czeka ukojenie dla naszych oczu



DERMO PHARMA, HYDROŻELOWE PŁATKI 4D POD OCZY
produkt pełnowyimarowy, cena: 7 zł

Dzięki zawartości kwasu hialuronowego, fitokolagenu oraz miłorząba japońskiego płatki zapewnią ekspresowe nawilżenie i odświeżenie, likwidując wszelkie oznaki zmęcenia i stresu. Idealne do skóry, która jest matowa, przesuszona i zmęczona.

Moje oczy bardzo się cieszą z tego produktu. Już jakiż czas zbierałam sie zakupić płatki pod oczy i zawsze zapominałam. Teraz już je mam i nie zawaham się ich użyć.

I tak prezentuje się cała zawartość czerwcowej Liferii. Za 59 zł przyszło pudełko warte 235 zł, więc znacznie przewyższyło jego cenę. Podoba mi się i wszystko zużyję z przyjemnością. Liferia wciąż trzyma poziom. Oby tak dalej.

A Wam jak się ten box podoba? Któryś z produktów znacie?

Póki co jest to ostatni openbox Liferii. Robię chwilową przerwę pudełkową, bo za duże zapasy mi się nagromadziły. Jak do nich powrócę, na pewno zauważycie.
                                        💋
Share
Tweet
Pin
Share
8 komentarze

Chciałabym Wam odpowiedzieć, że TAK da się. Niestety z doświadczenia wiem, że pewnych rzeczy nie da się przewidzieć/zaplanować.

Dzisiaj post zupełnie inny niż do tej pory. Obchodzimy z mężem bawełnianą (czyli drugą) rocznicę naszego ślubu. Jeszcze rok i najgorszy okres będzie za nami (wiecie, że według statystyk najwięcej rozwodów jest w pierwszych trzech latach małżeństwa?). Wspominając ten cudowny, upalny (było 37 stopni!) dzień naszły mnie pewne refleksje, którymi chcę się podzielić. Może komuś z Was się przydadzą.

Okres przygotowań do ślubu wspominam bardzo dobrze. Czułam się wtedy z swoim żywiole. Z jednej strony był to stresowy czas, jednak z drugiej tak wyjątkowy, że chętnie bym do tych kilku miesięcy powróciła. U mnie o tyle był to czas dość intensywny, że pokrywał się z ostatnimi miesiącami pracy (wiele rzeczy musiałam doprowadzić do końca, wyprowadzić na prostą i przekazać mojej następczyni, żeby przez następne pół roku nie odbierać po kilka telefonów i maili dziennie). A na deser to był też czas remontu w moim domu rodzinnym oraz przeprowadzki na wieś. Ostatecznie, o dziwo, wszystko wyszło pozytywnie.

Wracając do samych przygotowań. U nas podział ról był prosty: narzeczona - zajmuje się organizacją, a narzeczony - kwestiami finansowymi. Całkowity koszt wesela pokrywaliśmy w całości sami, więc poza sobą nawzajem, nikt nas nie ograniczał i nie narzucał nam swojego zdania. Słuchając różnych historii osób, którym rodzice dokładali się do wesela lub też płacili za całość, nasze rozwiązanie było jedynym słusznym. O wiele mniej stresu i niepotrzebnych kłótni.

No i wszystko było pozamawiane i podopinane na ostatni guzik. Co zatem poszło nie tak?

Przedstawię Wam w skrócie moją historię wesela. Uwaga: będzie długo i ujawnię rąbka tajemniczych zdjęć z tego dnia.

Piątek

Stresu przedślubnego, jako tako nie czułam. Chwilowy kryzys przyszedł w piątek z rana..Zbieram się do wyjścia-na 10:00 byłam umówiona na paznokcie, a tu najpierw dzwoni fryzjerka, że ona o 11:00 może przyjechać do mnie na fryzurę próbną, bo potem jest zajęta i może nie znaleźć czasu, a do tego dzwoni kierowca z cukierni, że po 10:00 przywozi placki i trzeba je odebrać w lokalu..No super!! Nic tylko się roztroić.
Chwila załamania..Telefon do M.-on nie da rady, bo jest z mamą na zakupach i wcześniej jak za 2h nie będzie..Jedyny ratunek: brat. Na szczęście stanęli z bratową na wysokości zadania i ogarnęli mi sprawę ciast, a ja spokojnie mogłam jechać na paznokcie  Stres mnie opuścił.
W salonie spędziłam prawie 5 godzin! (w życiu tak długo paznokci nie robiłam). Szaleństwo jakieś, ale byłam z efektu meeega zadowolona  Szybko wróciłam do domu, fryzjerka robiła mi próbną fryzurę, która wyszła lepiej niż ta właściwa, no ale nic dwa razy nie wychodzi idealnie takie samo.


Sobota

Pobudka o 6:30. Nawet się czułam wyspana, mimo że spać poszłam koło 2:00 - jakoś tak mi zeszło. Wstałam jak gdyby nigdy nic, szybki prysznic, śniadanko i akurat przyjechała fryzjerka. W między czasie wysłałam mamę do kościoła po odbiór mojego bukietu od babeczki, która stroiła kościół. Mama przyjechała z 2 newsami: po pierwsze okazało się, że księdzu brakuje jakiegoś dokumentu i ślub może się okazać nieważny (no suuuuper) a po drugie okazało się że organista, którego miało nie być, bo załatwiliśmy inną babeczkę jednak przybędzie, bo on zawsze jest (no witki opadły). I w ten oto sposób podwójnie musiałam zapłacić za organistę. No cóż. Za późno już było się kłócić (to i tak wynegocjowałam niższą cenę niż chciał).
Mimo wszystko w ogóle nie czułam jakbym szykowała się na swój ślub-zastanawiałam się czy wszystko ze mną ok  
W drodze do salonu zadzwonił kamerzysta, że się spóźni, bo pomyliły mu się zjazdy, ale uspokoił, że zdąży zrobić odpowiednią ilość materiału - i faktycznie zdążył Makijaż ostatecznie różnił się od próbnego - tu dodałyśmy, tu ujęły, no i wynegocjowałam wachlarz rzęs zamiast kępki, które zrobiły ostatecznie meeega robotę.
Pod koniec malowania zadzwonił ślubny - był tak zajarany fryzurą, którą mu zrobili w salonie, że byłam pewna, że nie będzie mi się podobała. I co? No miał najgorszą fryzurę ever. No ale trzeba było przeżyć i tak do ołtarza poszedł.
Koło 12:00 zawijka do mnie do domu, ale po drodze wstąpiliśmy z kamerzystą do Maca-no przecież jak to tak na głodniaka pracować i brać ślub. Ale przecież ja noszę aparat i co? I jedzenie mi się, jak nigdy, pozawijało między zamkami i myjąc zęby w pośpiechu zmyłam prawie całą pomadkę z ust (szkoda, że wtedy nie były tak modne jeszcze matowe pomadki, bo by może przetrwała). Musiałam ratować się czymkolwiek co akurat miałam pod ręką, co zjadłam na początku mszy i usta już nie był takie wow. Ale w sumie miałam to gdzieś.
Na szybkiego umalowałam mamę i zaczęło się ubieranie..o mateńko ileż się ze świadkową umordowałyśmy żeby zamontować pończochy na pasie, ale ostatecznie się udało.
Dobrze, że fotografka kończyła jakiś kurs robienia kokard, bo nikt nie był w tanie okiełznać ładnej kokardy z mojego paska.
Stojąc już w sukni myślę sobie: kurczę nie wysikałam się przed ubraniem, ciekawe jak długo wytrzymam. To jest największy problem Panny Młodej w dniu ślubu w wydaniu Czarnej Kretki.
Najgorszym elementem było zamontowanie welonu - za chiny nie chciał się trzymać, został zamontowany na zasadzie: „no mam nadzieję że chociaż do ołtarza w nim dojdziesz”
Stojąc już w aucie pod kościołem nagle chwila olśnienia: tuby strzelające!! Zostały w moim pokoju :P Mahajka na brata i już miał co robić w czasie mszy :D Na kazaniu jeszcze sobie przypomniałam, że pudełka na koperty też nie wzięliśmy, ale to już tam spoksik-świadkowie ogarnęli trzymanie kopert ;)
Świadkowie mieli wchodzić z nami, ale ksiądz namieszał i ostatecznie weszliśmy sami, a przed nami moja chrześnica z obrazem, a za nami nasze mamy, które tak się martwiły o mój welon, który zahaczał cały czas o wycieraczki na wejściu i groził zgubieniem, że ostatecznie niosły go za mną. Podobno wyglądało to wzruszająco, ale to nie było planowane 
No i w końcu wybiła godzina "W" i się zaczęło.
Wielkiego stresu nie było, uśmiechaliśmy się do kamery i aparatu, pogadywali ze sobą (podobno za głośno i było słychać za nami) aż tu nagle nadszedł moment przysięgi.
Jakiś taki chwilowy lekki stresik poczułam dopiero po przysiędze, patrząc na obrączkę na palcu.
Przy wyjściu z kościoła mieliśmy falstart strzelających tub. Jedna wystrzeliła jeszcze jak byliśmy za drzwiami kościoła, więc wyszliśmy przy strzale jednej tuby. Życzenia i sru na salę.
Podjeżdżając pod lokal zobaczyłam zespół i ręce mi opadły: ja wystrój z dodatkami chabrowego, a wokalistka czerwona sukienka do tego panowie w oczodajnym żółtym kolorze muchy. Ale machnęłam ręką, no bo co mogłam zrobić.
Pierwsze co po obiedzie, to poszliśmy z mężem do pokoju mnie wysikać - nie do ogarnięcia sikanie w kiecce z kołem w pojedynkę hehe kieca na głowę, M. ją trzyma, a ja jakoś sikam. No bosko!
I wtedy nadszedł moment pierwszego tańca..To była jakaś masakra!! Wyszło jakbyśmy pierwszy raz w życiu na parkiecie ze sobą stali (a kurs tańca przed weselem się odbył). Ja walczyłam z sukienką, M. walczył z sukienką, ja ją przydeptywałam od spodu, M. z wierzchu. Jak ją podniosłam do góry, to M. miał koło między nogami i nie mieścił się przy mnie. Ogólnie zamiast myśleć o równym tańcu, to uciekaliśmy przed sobą, żeby jak najmniej deptać sukienkę, bo raz prawie orła wywinęłam. Nie mogłam się doczekać aż ten taniec się skończy. Wycięło się go z filmu weselnego
Po pierwszej serii, a w czasie deserku, była akcja „świadkowa chodź tniemy sukienkę” i poszły 3 warstwy tiulu z długości. A ucinał je chłop świadkowej - elektryk, bo niby ma sprawniejsze ręce  Ale to był strzał w dziesiątkę!! Wreszcie mogłam się ruszać w niej swobodnie :D i tańczyć jak człowiek  Żałowałam tylko, że nie zawołaliśmy kamerzysty, bo byłyby niezłe ujęcia z tego ;) Nadszedł czas tortu. I tu nerwy..okazało się, że właścicielka nie przekazała obsłudze co z nami ustalała i nikt nie kupił rac do torta (później jak się dopytałam, to jeszcze kilku innych rzeczy nie przekazała, m.in. nie zarezerwowała pokojów dla gości, no ale cóż, szkoda było czasu na dodatkowe nerwy). Kiepsko trochę tort wyglądał tak „na goło” jak wjechał, no ale trudno już. Dodatkowo okazało się w trakcie jedzenia, że tort nie do końca ma taki smak jaki powinien. Dopiero ostatnia warstwa, która została nam do do domu, była w tym właściwym smaku, ale na szczęście i mimo to był smaczny.
Atrakcją na weselu były fajerwerki, które były prezentem dla nas od świadka. Oczywiście na początku była wtopa, bo zapalnik nie zadziałał, ale świadek to ogarnął ;) Pokaz się zakończył wizytą policji „Ulubiony” sąsiad lokalu zadzwonił na policję. Ci przyjechali, pogadali z jedną dziewczyną z obsługi i pojechali. Nie mogli nic więcej zrobić, bo pokaz się skończył kilka minut przed 22:00, więc ciszy nocnej nie zakłóciliśmy. No ale "wrażenie" zrobili.
Buty, które kupiłam zupełnie przypadkiem, okazały się strzałem w dziesiątkę i  na baleriny przebrałam je dopiero po 2:00 (jestem z siebie dumna, tym bardziej, że wcześniej ich nie rozciągałam, bo brakło mi czasu)
Na weselu jadłam wszystko, poza jednym ciepłym daniem i lodami, w czasie których ogarniałam sukienkę i sikanie. W tym miejscu obalam mit, że Państwo młodzi nie mają czasu jeść na własnym weselu - jak tylko chcą to pojedzą.
Impreza skończyła się o 4:00, więc jak na wesele od 14:00, to myślę, że godzina akurat.
Przy rozliczeniu z salą wyszły chocki - klocki, bo przyszło dużo mniej osób niż M. deklarował i musieliśmy zapłacić za 15 osób więcej niż realnie było. No ale cóż.
Ogólne wrażenia po imprezie: pozytywne  choć do końca jakoś nie czułam, że to moje własne wesele jest. Ludzie chwalili nasz wygląd (no ale co innego mieli mówić) jedzenie, orkiestrę i kamerzystę.
Najbardziej mnie ucieszył tekst męża na drugi dzień „Wiesz co kochanie, udało Ci się zorganizować super wesele i dobrać świetnych usługodawców. Jestem z Ciebie dumny” Ha! Budujące usłyszeć takie słowa od męża Wszystkie niedociągnięcia, nie do końca zależne od nas, poszły w niepamięć i pozostały tylko pozytywy tego dnia:)

Brawa dla tych, co dobrnęli do końca 👏 W nagrodę kilka zdjęć. (wszystkie z nich są autorstwa naszej fotograf Anny Czerneckiej)


Myślę, że moja historia pokazała, że nie da się wszystkiego zaplanować w 100%, chociaż nam się wydaje, że wszystko jest dopięte na ostatni guzik. Najważniejsze, by podejść do takich sytuacji na luzie! W trakcie wesela nie mamy już wielkiego wpływu na coś co nie wyszło.
Pamiętam, jak opowiadałam o tym, że obcinałam sukienkę ślubną w trakcie wesela, to każdy wielkie oczy robił "Ale jak to? Ja bym się załamała/nie odważyła/itp". No ale to co, miałam całą noc się w niej męczyć? Miała takie wykończenie, że mogłam sobie na obcięcie pozwolić, wyszło mega krzywo, ale przynajmniej była wygodna! A na zdjęciach i tak nie widać, że jest krzywa, bo cały czas była w ruchu. I do dziś tak obcięta wisi w szafie.

Czy bym coś zmieniła, gdybym mogła? Jedną rzecz: postawiłabym na swoim i uparła się żeby panie w salonie sukien ślubnych mi jednak podcięły tą sukienkę (chciałam, ale twierdziły, że tak musi być, bo będą wystawały buty i to nie będzie ładnie wyglądało - no fajnie, ale przy 37 stopniach ona mi po prostu zjechała nieco z ciała i zrobiła się za długa) i nie ubierałabym do niej jednak koła (na sesji nie miałam i była wygodniejsza).

A Wy mieliście jakieś sytuacje na swoim weselu niezależne od Was? Lub byliście na takim, gdzie Państwo Młodzi zmagali się z podobnymi problemami?

P.S. Myślicie, że przyjęło by się na tym blogu kilka postów o tematyce ślubnej? Takich oczami Czarnej Kretki z perspektywy własnej organizacji wesela?
💋
Share
Tweet
Pin
Share
9 komentarze

Hej hej!

Ostatnio zdenkowałam kilka produktów pielęgnacyjnych. W kilku słowach przekaże Wam czy się u mnie sprawdziły czy nie oraz co o nich myślę. Zapraszam na dalszą część posta.


Szampon wzmacniający do włosów osłabionych i wypadających RADICAL

W okresach wzmożonego wypadania moich włosów  (konkretną ich garść wtedy wyciągam z wanny) sięgam po ten szampon (to już nie pierwsze opakowanie). Dobrze oczyszcza włosy, przy dłuższym stosowaniu zauważalne jest wzmocnienie włosów, jednak z drugiej strony moje włosy po nim, bez użycia odżywki, są nie do rozczesania. Myślę, że do codziennego stosowania bym go nie używała, ale mi wystarcza mycie włosów 2 razy w tygodniu i do tego nadaje się idealnie.

Suchy szampon do włosów BATISTE wiśniowy


Fanem suchych szamponów nigdy nie byłam, ze względu na ten biały szron, który pozostawiały na moich ciemnych włosach. Pewnego dnia, skuszona promocją, bodajże w Super-Pharm, zakupiłam wiśniową wersję tego szamponu A niech sobie leży, może kiedyś się przyda - pomyślałam. Nadszedł dzień, w którym potrzebowałam na szybkiego odświeżyć włosy przed spontanicznym wyjściem i wtedy pierwszy raz go użyłam. To była miłość od pierwszego użycia! Włosy odświeżone, uniesione u nasady, zero białego nalotu. Dla mnie ideał. Od tamtej pory zawsze w szafce łazienkowej stoi opakowanie gotowe do użycia w awaryjnej sytuacji.



Płyn micelarny do demakijażu BALNEOKOSMETYKI MALINOWY ZDRÓJ


Jeżeli jesteście ze mną od dłuższego czasu to wiecie, że mam swój ulubiony płyn micelarny (pisałam o nim tutaj). Ten płyn trafił w moje ręce w marcowej Liferii. Jest przeznaczony do cery wrażliwej i normalnej. Mimo, że jestem posiadaczką cery mieszanej, muszę przyznać, że bardzo przyjemnie się go stosowało. Całkiem szybko rozpuszczał makijaż, nie było potrzeby długiego tarcia. Pozostawia lepką warstwę, jednak dla mnie to nie problem, ponieważ ja po użyciu płynu myję jeszcze twarz pianką/żelem. Jedyne co mu mogę zarzucić ze swojej perspektywy, to nie bardzo nadaje się do usuwania makijażu oczu - moje zdecydowanie się z nim nie polubiły.


Żel do mycia twarzy z luffą MINUS 417


Żel trafił do mnie z kwietniowym ShinyBoxem. Polubiliśmy się. Ma dość płynną konsystencję, drobinki luffy delikatnie wyczuwalne oraz przyjemny zapach. Nie jest to produkt mocno inwazyjny, delikatnie oczyszcza nie wysuszając przy tym skóry, nie pieni się jakoś mocno. Po zastosowaniu skóra jest delikatna i przyjemna w dotyku. Gdyby nie wysoka cena, jak na żel do mycia twarzy, pewnie bym go jeszcze zakupiła.


Wiesiołkowy tonik NATURALIS

Trafił do mnie w marcowej Liferii. Szybko zaczęłam go stosować i dość szybko się polubiliśmy. Tak jak obiecuje producent po jego nałożeniu skóra jest wygładzona, przyjemna w dotyku i gotowa do nałożenia odpowiedniego kremu. Na pewno jeszcze się spotkamy.


Intensywnie nawilżający krem na dzień VitaC Infusion MINCER


Krem ten trafił do mnie w grudniowym ShinyBoxie. Początkowo byłam do niego sceptycznie nastawiona z uwagi na to, że jest do wszystkich typów cery, a jak wiadomo co jest do wszystkiego, to jest do niczego. Jednak ten produkt mnie pozytywnie zaskoczył. Bardzo przyjemnie mi się go używało, idealnie spełniał się w roli bazy pod podkład. Przy dłuższym stosowaniu zauważyłam wygładzenie skóry. Muszę się przyjrzeć bliżej pozostałym produktom z tej serii.


Regeneracyjny krem pod oczy L'ORIENT


Trafił do mnie ze styczniowym ShinyBoxem. Krem miał lekką konsystencję, szybko wchłaniał się w skórę, nie rolował się, był idealną bazą pod korektor pod oczy (optycznie niwelował zagłębienia zmarszczek). Nałożony, zwłaszcza na noc, koił podrażnienia okolic oczu. Jeżeli nie trafię na nic lepszego, pewnie do niego jeszcze wrócę.



Antyperspirant w kulce Dry Comfort NIVEA


Odkąd pierwszy raz użyłam tego antyperspirantu (a było to już dość dawno) pozostaję mu wierna. Najlepiej się u mnie sprawdza. Przyjemnie pachnie, wyczuwalny charakterystyczny zapach produktów nivea, jednak z domieszką czegoś innego. Pocenia co prawda nie zatrzymuje, jednak niweluje brzydki zapach. Nie podrażnia, nakładam go nawet po goleniu i nic się nie dzieje.



Płyn do płukania jamy ustnej LISTERINE ZERO

Odkąd noszę aparat i muszę myć zęby kilka razy dziennie idzie mi tego rodzaju produktu dosłownie litrami. Jak dla mnie jest najlepszy: łagodny smak, odświeża oddech i co dla mnie istotne, nie podrażnia mi policzków, gdy borykam się z otarciami/aftami.

Pasta do zębów BLANX WHITE SHOCK

Nosząc aparat staram się unikać past wybielających, żeby po jego zdjęciu nie okazało się, że pozostaną mi przebarwienia pod zamkami. Tą próbkę, która była w jednym z boxów, zużywałam dosyć długo w kryzysowych sytuacjach, gdy np. zafarbowałam sobie zamki jakimś jedzeniem. Spisywał się wtedy wzorcowo. Czy wybiela zęby nie powiem, bo nie stosowałam jej codziennie.

I to wszystkie zdenkowane w ostatnim czasie produkty pielęgnacyjne. Oczywiście były jeszcze jakieś płatki kosmetyczne i tym podobne rzeczy, ale uznałam, że nie ma co o nich wspominać.

Znacie któryś z tych produktów? Coś ostatnio wykończyłyście godnego polecenia? Czekam na odpowiedzi w komentarzach.
💋
Share
Tweet
Pin
Share
6 komentarze

Po ostatnich dwóch edycjach zestawu U.R.O.K (jednej z chęci posiadania, drugiej z przypadku) postanowiłam 'zagrać' w do trzech razy sztuka i nie anulowałam subskrypcji w maju. Czy to było dobre posunięcie? Dowiecie się w dalszej części posta. Pora przyjrzeć się zawartości XIV Edycji Inspired by Zestaw U.R.O.K.



Produkt wymienny 1 z 2 VITA LIBERATA pojemność 20 ml:

1. SAMOOPALAJĄCY LOTION TEN MINUTE TAN
Nowość, cena: 179,00 zł za 150 ml

Pozwala uzyskać perfekcyjną opaleniznę w błyskawicznym czasie, bez ryzyka zabrudzenia ubrań. Unikalne składniki opóźniające proces starzenia się skóry, wygładzają, nawilżają i rozświetlają skórę oraz stymulują produkcję kolagenu.

2. ZMYWALNY MAKE-UP DO CIAŁA BODY BLUR INSTANT HD FINISH
Nowość, cena: 179,00 zł za 100 ml

Nadaje efekt rozświetlonej, gładkiej i naturalnie opalonej skóry. Natychmiastowy efekt opalenizny pozwala zatuszować drobne niedoskonałości, żyłki lub małe blizny, nadając skórze satynowe wykończenie.

Trafiła mi się wersja samoopalającego lotiona. Pojemność mała, ciężko będzie przetestować na większej partii ciała, ale może uda się nałożyć na obie nogi (na twarz nie nakładam takich produktów, więc i tym razem nie zaryzykuje). Jak na moich bladolcach da radę znaczy, że jest czegoś warte. Wcześniej nie miałam żadnych produktów tej marki, więc zobaczymy jak się spisze.



SYNCHROLINE, SKONCENTROWANE SERUM SYNCHROVIT C
produkt pełnowymiarowy, cena: 35,00 zł za 5 ml

Serum nowej generacji na bazie 10% witaminy C o właściwościach przeciwdziałających starzeniu skóry. Ma działanie antyutleniające, przeciwzmarszczkowe i rozświetlające. Skutecznie poprawia stan skóry twarzy i szyi, skutecznie ją nawilża i ujednolica jej koloryt.

1/3 buteleczki...jakoś tak mało się tego serum wydaje..ale widocznie tak to ma być. Nie miałam wcześniej styczności z tą firmą, ani z taką formą serum. Zobaczymy co z tej znajomości wyjdzie.



VIS PLANTIS, SZAMPON WZMACNIAJĄCY PRZECIW  WYPADANIU WŁOSÓW Z SERII BASIL ELEMENT
pojemność: 75 ml, cena: 19,99 zł za 300 ml

Pierwszy krok w pielęgnacji skóry głowy i włosów - oczyszcza je, przygotowuje na przyjęcie składników dalszej kuracji wzmacniającej przeciw wypadaniu włosów Vis Plantis. Szampon dodatkowo nadaje włosom miękkości i połysku, skutecznie je nawilża i wzmacnia.

VIS PLANTIS, ODŻYWKA WZMACNIAJĄCA PRZECIW WYPADANIU WŁOSÓW Z SERII BASIL ELEMENT
pojemność: 75 ml, cena: 29,99 zł za 300 ml

Po oczyszczeniu skóry głowy i włosów szamponem Basil Element przejdź do kolejnego kroku pielęgnacji i zadbaj o ich odżywianie. Odżywka uzupełnia niedobór naturalnych składników tworzących strukturę włosa. Dzięki niej zwiększa się objętość włosów, które stają się mocne i zdrowe.

Z wypadaniem włosów borykam się od dawna. Na 2 może 3 użycia powinno starczyć. Zobaczymy jak włosy zareagują. Jeżeli chodzi o produkty do włosów, będzie to moje pierwsze spotkanie z tą firmą.



Produkt wymienny 1 z 2 JADWIGA produkt pełnowymiarowy:

1. POLSKI PEELING ENZYMATYCZNY ROZJAŚNIAJĄCO - WYGŁADZAJĄCY
cena: 25,50 zł za 50 ml

Bardzo dobrze rozświetla i rozjaśnia skórę, a także idealnie nadaje się dla skór mających przebarwienia potrądzikowe. Delikatny charakter peelingu nie podrażnia skóry.

2. POLSKI PEELING ENZYMATYCZNY Z GRANULKAMI WOSKU JOJOBA
cena: 28,50 zł za 50 ml

Bardzo dokładnie oczyszcza skórę z obumarłych komórek, zmiękcza ją, nawilża i wygładza. Pobudza skórę do działania, aktywuje odnowę komórek, poprawia jej elastyczność, wygładza płytsze zmarszczki, poprawia koloryt.

Trafił mi się peeling enzymatyczny, z czego się cieszę bo lubię takie peelingi. Z marką Jadwiga miałam styczność przy okazji papki, która była w jednym z pudełek i to był dla mnie hitowy produkt (choć początkowo sceptycznie do niego podchodziłam). Zobaczymy jak będzie z tym produktem.



GREENBAZAAR, ŚWIECA SOJOWA CALM LAWENDA&POMARAŃCZA
upominek, cena: 35,00 zł za 100 ml

Ręcznie robiona świeca z naturalnego, 100% wosku sojowego. Zawarte w niej olejki eteryczne mają działanie uspokajające i odprężające. Naturalny wosk sojowy działa nawilżająco na skórę, a po roztopieniu jest doskonały do masażu dłoni i stóp.

Dosyć przyjemny, świeży zapach. Wyczuwalna znaczna woń pomarańczy. Zobaczymy jaki będzie zapach jak się ją odpali.



JADWIGA, BALSAM KAKAOWY
gratis, próbka 3 ml

Dodatek do pudełka, nie wpływający zupełnie na jego wartość.



I to cała zawartość Zestawu U.R.O.K. Edycja XIV. Cóż mogę o niej powiedzieć? No czterech liter nie urywa. Jakieś takie miniaturkowe pudełko (nawet pełnowymiarowy produkt ma 5 ml). Brakuje zdecydowanie jakiegoś jednego wyróżniającego się produktu (jak np w poprzednich edycjach był to krem lub serum z O2Skin). Zawartość pudełka warta jest ok. 115 zł (przypominam, że płacimy za nie 39 zł plus wysyłka 10 zł), jednak to nie jest to! Po ostatnich edycjach pozostaje niedosyt i zdecydowanie brakuje tzw. wisienki na torcie.

A Wy co sądzicie o tej edycji? Podoba Wam się?
💋
Share
Tweet
Pin
Share
10 komentarze

O limitowanej serii Magic Jungle od Bell pisałam już tutaj. Dzisiaj przedstawię Wam bliżej kolejny produkt z tej kolekcji, jaki posiadam, a mianowicie rozświetlacz w płynie Liquid Strobing.

W ofercie mamy 3 odcienie tego produktu: 01 - jasnoróżowy, 02-beżowy oraz 03-brązowy. W zależności od karnacji możemy wybierać kolory. Ja zdecydowałam się na środkowy odcień, ponieważ jakoś najbardziej mi się spodobał (03 z góry odrzuciłam bo za ciemny, za to 01 wydał mi się zbyt cukierkowy), poza tym w swojej kolekcji nie miałam takiego beżowo-złotego odcienia rozświetlacza.


Opis produktu

Rozświetlacz o płynnej konsystencji, dzięki której doskonale stapia się ze skórą. Może być stosowany solo lub zmieszany z podkładem. Kremowa konsystencja nie podkreśla suchych skórek, łatwo się aplikuje i nie tworzy plam. Pozostawia piękny, świetlisty efekt. Idealny do strobingu i konturowania twarzy.

Brzmi obiecująco. Do tej pory stosowałam standardowe rozświetlacze pudrowe, więc na początku nie wiedziałam jak się do niego zabrać. Zwłaszcza gdy zobaczyłam aplikator - pędzel jak w lakierze do paznokci. Co to ma być? Pomyślałam. Nie odważyłabym się aplikować tym pędzelkiem rozświetlacza bezpośrednio na policzek, tym bardziej, że dosyć spora ilość się go nabiera. By mieć kontrolę nad aplikacją nakładam go na dłoń i dopiero wtedy palcem wklepuję na twarz w miejsca gdzie potrzebuję rozświetlenia.



Efekt jaki uzyskujemy tym produktem jest bardzo subtelny. Stapia się ładnie z cerą. Nakładany na przypudrowaną twarz musi być aplikowany cienką warstwą oraz dokładnie wklepany, aby nie powstały plamy czy dziury. Delikatnie zasycha, utrzymuje się na twarzy cały dzień.




Idealny dla osób, które nie szukają wielkiego efektu glow. Jeśli jednak lubicie intensywny błysk i chcecie być posiadaczkami rozświetlacza Liquid Strobing Magic Jungle, to sprawdzi się on jako baza pod inne kosmetyki rozświetlające.

A Wy wolicie subtelny czy intensywny błysk? Zainteresował Was ten produkt? Kupiłyście którąś z wersji kolorystycznych?
                        💋
Share
Tweet
Pin
Share
9 komentarze
Newer Posts
Older Posts

Aga

About Me

Witaj na moim blogu.Rozgość się.

Tutaj jestem!

  • Facebook
  • Instagram

Obserwatorzy

Facebook

Kategorie

beauty haul lifestyle pielęgnacja beautybox blogmas openbox recenzje inspiracje inne diy SHINYBOX LIFERIA manicure paznokcie U.R.O.K bujo denko CUDNYBOX MUR Bielenda Golden Rose Try Me AA Deborah Milano Fresh&Natural Jadwiga JoyBox Miss Sporty TrustedCosmetics aliexpress dzień babci i dziadka green pharmacy hybrydy jedną marką rossmann top10 tradycyjne lakiery ulubieńcy ślubnie

Popularne posty

  • I LOVE BOX || Premium Box || Styczeń 2020
  • I LOVE BOX || Standard Box || Listopad 2019
  • LIFERIA GRUDZIEŃ 2016 ~ ŚWIEŻA KREW NA RYNKU 'PUDEŁKOWYM'

Archiwum

  • ►  2020 (6)
    • lutego (2)
    • stycznia (4)
  • ►  2019 (11)
    • grudnia (8)
    • lutego (1)
    • stycznia (2)
  • ►  2018 (35)
    • grudnia (5)
    • listopada (2)
    • października (1)
    • września (3)
    • sierpnia (4)
    • lipca (3)
    • maja (1)
    • kwietnia (2)
    • marca (4)
    • lutego (3)
    • stycznia (7)
  • ▼  2017 (69)
    • grudnia (19)
    • listopada (2)
    • października (3)
    • września (2)
    • sierpnia (5)
    • lipca (6)
    • czerwca (6)
    • maja (6)
    • kwietnia (3)
    • marca (4)
    • lutego (6)
    • stycznia (7)
  • ►  2016 (22)
    • grudnia (17)
    • listopada (4)
    • września (1)

Wyzwanie 2019

Wyzwanie 2019

Uczestniczę

Uczestniczę
Facebook Instagram Google+
OBSERWUJ @INSTAGRAM

Created with by ThemeXpose