Ostatnio zdenkowałam kilka produktów pielęgnacyjnych. W kilku słowach przekaże Wam czy się u mnie sprawdziły czy nie oraz co o nich myślę. Zapraszam na dalszą część posta.
Szampon wzmacniający do włosów osłabionych i wypadających RADICAL
W okresach wzmożonego wypadania moich włosów (konkretną ich garść wtedy wyciągam z wanny) sięgam po ten szampon (to już nie pierwsze opakowanie). Dobrze oczyszcza włosy, przy dłuższym stosowaniu zauważalne jest wzmocnienie włosów, jednak z drugiej strony moje włosy po nim, bez użycia odżywki, są nie do rozczesania. Myślę, że do codziennego stosowania bym go nie używała, ale mi wystarcza mycie włosów 2 razy w tygodniu i do tego nadaje się idealnie.
Suchy szampon do włosów BATISTE wiśniowy
Fanem suchych szamponów nigdy nie byłam, ze względu na ten biały szron, który pozostawiały na moich ciemnych włosach. Pewnego dnia, skuszona promocją, bodajże w Super-Pharm, zakupiłam wiśniową wersję tego szamponu A niech sobie leży, może kiedyś się przyda - pomyślałam. Nadszedł dzień, w którym potrzebowałam na szybkiego odświeżyć włosy przed spontanicznym wyjściem i wtedy pierwszy raz go użyłam. To była miłość od pierwszego użycia! Włosy odświeżone, uniesione u nasady, zero białego nalotu. Dla mnie ideał. Od tamtej pory zawsze w szafce łazienkowej stoi opakowanie gotowe do użycia w awaryjnej sytuacji.
Płyn micelarny do demakijażu BALNEOKOSMETYKI MALINOWY ZDRÓJ
Jeżeli jesteście ze mną od dłuższego czasu to wiecie, że mam swój ulubiony płyn micelarny (pisałam o nim tutaj). Ten płyn trafił w moje ręce w marcowej Liferii. Jest przeznaczony do cery wrażliwej i normalnej. Mimo, że jestem posiadaczką cery mieszanej, muszę przyznać, że bardzo przyjemnie się go stosowało. Całkiem szybko rozpuszczał makijaż, nie było potrzeby długiego tarcia. Pozostawia lepką warstwę, jednak dla mnie to nie problem, ponieważ ja po użyciu płynu myję jeszcze twarz pianką/żelem. Jedyne co mu mogę zarzucić ze swojej perspektywy, to nie bardzo nadaje się do usuwania makijażu oczu - moje zdecydowanie się z nim nie polubiły.
Żel do mycia twarzy z luffą MINUS 417
Żel trafił do mnie z kwietniowym ShinyBoxem. Polubiliśmy się. Ma dość płynną konsystencję, drobinki luffy delikatnie wyczuwalne oraz przyjemny zapach. Nie jest to produkt mocno inwazyjny, delikatnie oczyszcza nie wysuszając przy tym skóry, nie pieni się jakoś mocno. Po zastosowaniu skóra jest delikatna i przyjemna w dotyku. Gdyby nie wysoka cena, jak na żel do mycia twarzy, pewnie bym go jeszcze zakupiła.
Wiesiołkowy tonik NATURALIS
Trafił do mnie w marcowej Liferii. Szybko zaczęłam go stosować i dość szybko się polubiliśmy. Tak jak obiecuje producent po jego nałożeniu skóra jest wygładzona, przyjemna w dotyku i gotowa do nałożenia odpowiedniego kremu. Na pewno jeszcze się spotkamy.
Intensywnie nawilżający krem na dzień VitaC Infusion MINCER
Krem ten trafił do mnie w grudniowym ShinyBoxie. Początkowo byłam do niego sceptycznie nastawiona z uwagi na to, że jest do wszystkich typów cery, a jak wiadomo co jest do wszystkiego, to jest do niczego. Jednak ten produkt mnie pozytywnie zaskoczył. Bardzo przyjemnie mi się go używało, idealnie spełniał się w roli bazy pod podkład. Przy dłuższym stosowaniu zauważyłam wygładzenie skóry. Muszę się przyjrzeć bliżej pozostałym produktom z tej serii.
Regeneracyjny krem pod oczy L'ORIENT
Trafił do mnie ze styczniowym ShinyBoxem. Krem miał lekką konsystencję, szybko wchłaniał się w skórę, nie rolował się, był idealną bazą pod korektor pod oczy (optycznie niwelował zagłębienia zmarszczek). Nałożony, zwłaszcza na noc, koił podrażnienia okolic oczu. Jeżeli nie trafię na nic lepszego, pewnie do niego jeszcze wrócę.
Antyperspirant w kulce Dry Comfort NIVEA
Odkąd pierwszy raz użyłam tego antyperspirantu (a było to już dość dawno) pozostaję mu wierna. Najlepiej się u mnie sprawdza. Przyjemnie pachnie, wyczuwalny charakterystyczny zapach produktów nivea, jednak z domieszką czegoś innego. Pocenia co prawda nie zatrzymuje, jednak niweluje brzydki zapach. Nie podrażnia, nakładam go nawet po goleniu i nic się nie dzieje.
Płyn do płukania jamy ustnej LISTERINE ZERO
Odkąd noszę aparat i muszę myć zęby kilka razy dziennie idzie mi tego rodzaju produktu dosłownie litrami. Jak dla mnie jest najlepszy: łagodny smak, odświeża oddech i co dla mnie istotne, nie podrażnia mi policzków, gdy borykam się z otarciami/aftami.
Pasta do zębów BLANX WHITE SHOCK
Nosząc aparat staram się unikać past wybielających, żeby po jego zdjęciu nie okazało się, że pozostaną mi przebarwienia pod zamkami. Tą próbkę, która była w jednym z boxów, zużywałam dosyć długo w kryzysowych sytuacjach, gdy np. zafarbowałam sobie zamki jakimś jedzeniem. Spisywał się wtedy wzorcowo. Czy wybiela zęby nie powiem, bo nie stosowałam jej codziennie.
I to wszystkie zdenkowane w ostatnim czasie produkty pielęgnacyjne. Oczywiście były jeszcze jakieś płatki kosmetyczne i tym podobne rzeczy, ale uznałam, że nie ma co o nich wspominać.
Znacie któryś z tych produktów? Coś ostatnio wykończyłyście godnego polecenia? Czekam na odpowiedzi w komentarzach.
💋
6 komentarze
Mam ten płyn do płukania jamy ustnej, ale w jakiejś wersji strong, bo ledwo wytrzymuję te przepisowe 30 sekund :D
OdpowiedzUsuńW wersji strong miałam - hatdcore był:) Paliło baardzo:)
UsuńKrem L'Orient i żel z luffą też polubiłam :)
OdpowiedzUsuńNie dziwię się:) Zasłużyły na polubienie.
UsuńOch! Szampon Batiste to mój prawdziwy must have. Aktualnie korzystam z wersji nadającej objętość i jestem bardzo zadowolona<3 lubię mieć opakowanie tego produktu pod ręką i korzystać z niego w awaryjnych sytuacjach;)
OdpowiedzUsuńSuchy szampon to must have w kosmetyczce, szczególnie latem :)
OdpowiedzUsuńMiło mi bardzo, że tu jesteś. Zapraszam do komentowania i wyrażania swoich opinii. Jeśli Ci się spodobało, pozostań na dłużej.